Nie szukaj daleko.
To wszystko, czego Ci teraz potrzeba,
jest blisko Ciebie,
jest w Tobie…
***
Nauczycielka przedszkola na co dzień ubiera się w promienne słońce, dobiera łagodną bransoletkę w stylu łagodnej morskiej toni, maluje uśmiech radosną szminką. Jej skromna sukienka szeleści szeptem dzieci i zachwyca energią wtulonych w nią przedszkolaków. I wszyscy nie mogą się nadziwić, gdzie kupiła tę piękną pasję w kolorach błękitnego nieba i dlaczego błyszczą jej oczy, skoro pada deszcz. Nauczycielka przedszkola ma swój wyjątkowy i niepowtarzalny styl. Ma duszę, która zdobi kobietę bardziej niż najdroższa sukienka z butiku na Piątej Alei…
Nauczycielka przedszkola jest kobietą w najpiękniejszym znaczeniu tego słowa.
***
Pokonuję naraz trzy schodki i śmieję się do postaci z filmowych plakatów, trochę bardziej niechętnie zawieszam wzrok na plakatach wyborczych, z których sczytuję hasła szczęśliwych polityków. Wierzą, że odmienią świat. Młode, zdolne, wykształcone nauczycielki też wierzą. Ale robią to po swojemu. Ambitne, kreatywne, mądre dziewczyny zrobiły to już o wiele wcześniej, nie czekały na casting wygodniejszych dla nich czasów. Zabrały się do pracy już dużo wcześniej, zanim całe miasto utonęło w niebieskim oczekiwaniu na godzinę zero. Wszystkie plakaty są w kolorze nieba, pewnie dlatego, że obietnice przedwyborcze są tak bardzo ulotne. Gdyby ktoś zechciał popatrzeć na nas z uznaniem, gdyby ktoś zechciał wejść w nasze zawodowe wątpliwości, porozglądał się, doświadczył na sobie, czego tu najbardziej potrzeba… Żyjemy w trudnych czasach, w których braki wyrównują się, a ich hierarchia przestaje mieć znaczenie.
Drzwi sklepu otwierają się i informują dzwonkiem nad głową, że przyszłam. Wita mnie pani z wyrazistym makijażem i w różowych ostrych szpilkach, w których ja na wejściu bym się przewróciła.
– Witam panią, w czym mogę pomóc? – wygląda dość przyjaźnie. Sytuacja nieco mnie krępuje, a raczej ceny na metkach tak ładnie wyeksponowane czerwoną tasiemką. Cóż, okazja niepowtarzalna, zdarza się przynajmniej raz na 3 lata… Goście też będą szczególni. Muszę wyglądać nienagannie. Oj, w końcu dostałam 13-tkę. A… może przeznaczyć ją na białą bluzkę dla Martynki, w czerwcu będzie miała uroczyste zakończenie roku, a Adaś marzy o straży pożarnej… Ech, mężowi ciągle psuje się akumulator w aucie… Nigdy nie myślałam o sobie. Czas to zmienić.
– Szukam czegoś ładnego i zarazem wygodnego. Może coś w stylu wieczorowym, ale nie bardzo wyniosłym. Coś skromnego, w ciepłych kolorach i najlepiej do kolana.
– Oczywiście, już pokażę pani, co mam na myśli. A na jaką okazję, jeśli można wiedzieć? – ekspedientka świdruje mnie wzrokiem jakby to, ile zapłacę za sukienkę, zależało od sumiennej odpowiedzi na przypadkowe pytanie pani ze sklepu: Powiedz mi, jak wielkie są Twoje plany, a powiem Ci, ile to kosztuje… Obłęd.
– Jestem nauczycielką przedszkola, potrzebuję wyjątkową sukienkę na wyjątkową okazję – mówię dumna i nawet puder nie jest w stanie ukryć mojego podekscytowania.
– Pracuje pani w przedszkolu… Ach tak, i potrzebuje pani wyjątkową sukienkę… A jaką to wyjątkową okazję macie w tym przedszkolu? – Mam wrażenie, że ta pani w różowych szpilkach i wysoko upiętym koku stara się jeszcze bardziej wyprostować. Nie muszę doszukiwać się w jej głosie ironii, prezentuje ją tak wyniośle i pompatycznie, że nie sposób nie dostrzec przyprószonej lekceważeniem, niezręcznej dla mnie, wymiany zdań. To ulubiony sklep Magdy, nie mój.
– Czy pani wie, że sukienki w naszym sklepie zaczynają się od ceny 189 zł? Proszę dobrze przemyśleć swoje zakupy, zwrotów nie przyjmujemy. Oczywiście mamy duży wybór akurat w pani rozmiarze. Proszę, po lewej wiszą sukienki w tonacji jasnych barw, po prawej proponuję przewagę nieco bardziej odważniejszych deseni. Do pani karnacji proponowałabym… A nie powiedziała mi pani, co to za okazja? – ta kobieta stara się być miła, ale niestety jakoś tak jej nie wychodzi. Denerwuje mnie coraz bardziej i gdyby nie naprawdę duży wybór eleganckich sukienek, wyszłabym z tego sklepu tylko po to, aby już nigdy do niego nie wrócić. Proszę, jak ocenia nas opinia społeczna. Nie stać nas nawet na modną sukienkę w ekskluzywnym, firmowym sklepie. Rozpacz.
– Ech, nauczyciele dzisiaj! …moja szwagierka jest nauczycielką, no nie przedszkola na szczęście, z całym szacunkiem, ale uczy w szkole. Radziłam jej, zmień ten zawód, dziewczyno! No ile wy zarabiacie?! Grosze, grosze na miłość boską! Nauczycielka przedszkola… Heh, nie miałam jeszcze takiej klientki… – mam ochotę podstawić jej nogę, ale kompletnie nie potrafię sobie wyliczyć, którą nogą to zrobić, aby efekt był jednoznaczny. Staram się przenieść swoją uwagę na sukienki w interesującym mnie fasonie.
– Ta mi się podoba, jest w łagodnym brązie, łamanym przez ciepło słońca. Czy dobierze mi pani do niej bransoletkę? Wolałabym, aby nie była zbyt dekoracyjna, raczej gładka i bez dodatków – zachwycona sukienką skrojoną w całości z moich marzeń, zapominam o kąsających uwagach znudzonej swoją pracą ekspedientki i szybkim krokiem udaję się do przymierzalni. Kobieta w koku patrzy na mnie zdziwiona. Wyczuwam, że dopadają ją wątpliwości, jedna po drugiej i tak zabawnie drgają kącikami jej zbyt mocno wymalowanych ust. Ma zbyt wyzywający makijaż jak dla mnie.
– Sukienka, którą pani wybrała, kosztuje 239 zł. To ostatnia sztuka z tej kasztanowej satyny. Szefowa obniżyła cenę tego fasonu i po bonusie cena wynosić będzie 214 zł. Czy w tej sytuacji dobrać pani również bransoletkę? – a więc jest tylko panią zza kasy, nie właścicielką sklepu. Więc niech się zajmie doradzaniem garderoby, zamiast szacować, czy stać mnie na taki wydatek. Pewnie zastanawia się, kiedy powiedzą w radiu, że przedszkolanka obrabowała bank. I ta myśl cicho i niewidzialnie mnie rozbawia.
Stoję jak zaczarowana w przebieralni, otulona pogodną jesienną satyną w odcieniu zachodzącego słońca. Dół sukienki wykończony tasiemką w deseniu pomarańczy znakomicie dopełnia całości. Idealna. Jak okazja, na którą ją założę. Moją idyllę przerywa jak grom z jasnego nieba, kobiecy tubalny głos:
– Powtarzam ci od 20 minut, zrób zamówienie na 300 osób i powiedz, że prawdopodobnie będziemy robić rezerwację jeszcze na dwa kolejne weekendy!! Co?!! Ja krzyczę?! Przecież ja wcale nie krzyczę!! To ty krzyczysz!! Aha i jeszcze odbierz tych dwojga, no… zaraz, zaraz, jak oni się nazywali… Aha, Jesica i David, przylatują o 12 w południe. Nie zapomnij zabrać ze sobą obydwu telefonów, chcę być z tobą w stałym kontakcie i zabierz gotówkę, gdyby tych dwoje chciało zmienić hotel. Aha! I pamiętaj, że zabiorę ci premię, jeśli znowu zapomnisz odebrać Kasi z przedszkola! A teraz nie dzwoń do mnie przez najbliższą godzinę!
Milczenie.
Jeszcze raz pomilczę.
Moja życiowa 34-letnia wiedza nt. porwań, włamań, przetrzymywania zakładników jest raczej uboga i opiera się głównie o kryminalne seriale z telewizji. Mnie cechuje zdrowy dystans do potencjalnych zdarzeń, które mogą się wydarzyć, ale nie muszą. W tej sytuacji z tej wiedzy zostaje tylko strach. To na pewno szefowa jakiejś zorganizowanej akcji. Swoim wrzaskiem sterroryzuje najpierw ekspedientkę, a potem mnie, biedną mysz, którą znajdzie wciśniętą w kąt przebieralni. Ech, wyobraźnia… Milczę i patrzę, którymi drzwiami uciec stąd najszybciej. Co to za kobieta?! Wpada do sklepu i wrzeszczy na całe gardło, niech załatwi swoje sprawy w swoim 300-osobowym apartamencie na szczycie swojego niezadowolenia.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – pani ze sklepu sprawia wrażenie niewzruszonej, a wręcz dostaje jakby wiatru w żagle.
– Szukam sukienki, najlepiej w jasnym brązie, do kolana, eleganckiej i niesztampowej. Organizuję spotkanie biznesowe na wysokim szczeblu w hotelu Royal, wie pani, będzie telewizja, ważne nazwiska… Cena nie gra roli. Potrzebuję też, aby sukienka była wygodna, będę biegać, więc nie może krępować mi ruchów.
Wychodzę poza kabinę do dużych luster, aby zobaczyć, jak sukienka prezentuje się w świetle dziennym. Spotykam się oko w oko z kobietą nienagannie i pięknie ubraną, w rasowych wysokich kozakach. Jej wzrok zamiera na mnie, a raczej na mojej sukience, bo sama chyba niewiele ją interesuję. Krępuje mnie jej obecność, nie potrafię ukryć zażenowania. Wycofuję się speszona, a serce bije i bije. Jej jaskrawy telefon daje o sobie znać odczuwalną wibracją nawet dwie kabiny dalej.
Za sekundę słyszę głos zza drzwi:
– Czy decyduje się pani na tę sukienkę? Bo znalazłam dla pani podobną, ale za dużo mniejszą cenę, jestem skłonna nawet jeszcze opuścić, jeśli pani zechce ją przymierzyć.
Nie podoba mi się to. I proponowana sukienka tym bardziej mi się nie podoba.
Ta krzykliwa kobieta przy wsparciu pani zza kasy, gotowa jest licytować moją najdroższą i najpiękniejszą na świecie kasztanową sukienkę. Akurat w mediowaniu to ja jestem najlepsza. Jestem nauczycielką przedszkola. Mediuję codziennie z dziećmi.
– Ja pierwsza zobaczyłam tę sukienkę, więc proszę mnie pozostawić możliwość podjęcia decyzji. A brzmi ona tak, że właśnie poproszę mi ją zapakować. – Zaczyna mnie ta sytuacja wytrącać z równowagi. A rzadko komu się to udaje, jestem przecież taką spokojną osobą, mam dystans… ale go tracę.
– Nie warto się denerwować, to tylko nauczycielka przedszkola, uparta… – ekspedientka stara się w ekspresowym tempie zaprzyjaźnić z klientką, która swoim wizerunkiem prognozuje niezły utarg. No i nie myliłam się, bo ona umiejętnie dodaje oliwy do ognia:
– Jestem skłonna kupić tę sukienkę bez uwzględniania bonusu promocyjnego. – To już cios poniżej pasa! Ta roztargniona kobieta zwraca się do ekspedientki, której makijaż zmieszał się z kropelkami potu na skroniach i wygląda, jakby nigdy go tu nie było.
– Przykro mi, ale ja tu niewiele mogę zrobić. To pani była pierwsza i mnie nie wolno nakłaniać klientki do odstąpienia od wybranego i myślę, że dobrze przemyślanego zakupu.
***
Ubieram kurtkę i zwracam się w kierunku wyjścia. Ekspedientka zaczepia mnie w ostatniej chwili:
– Nie zdążyłam dobrać dla pani bransoletki, ale nie sądzę, aby była potrzebna. Sukienka jest tak ładna, że nie wymaga dodatków. Poza tym… kiedy weszła pani do mojego sklepu, od razu pomyślałam: jak mało jest teraz takich kobiet, którym błyszczą oczy tak intensywnie, a uśmiech wypełniony jest po brzegi słońcem. Przychodzi do mnie mnóstwo kobiet, są zadbane, piękne, podążają za modą, kupują drogie stroje. Ale kobietom tym brakuje w oczach blasku. Żadna moja nawet najdroższa sukienka nie odda im tego, co zobaczyłam dzisiaj u pani. To nie sukienka czyni panią tak indywidualnie piękną kobietą. Musi pani mieć w swoim życiu coś, co pani kocha. Promienieje pani swoją pasją, to ona panią ozdabia. Sukienka jest jedynie dodatkiem w pani przypadku. To się da zauważyć. Jestem zaszczycona, że moje stroje będzie nosić tak wyjątkowa kobieta. Moja nowa klientka, nauczycielka przedszkola…
Proszę mi jeszcze tylko zdradzić, jaka to okazja warta była aż tak stanowczej walki o tę satynę?
– Żegnam swoje sześciolatki… Idą do szkoły, kończą przedszkole. Prowadziłam te dzieci przez 3 lata. Chcę, aby tę uroczystość mogły zapamiętać na długo, chciałabym, aby ten dzień był dla nich wyjątkowy. Tak jak oni sami są dla mnie wyjątkowi – czuję, jak łzy wkręciły się w niepomalowane gęste rzęsy i teraz boli mnie oko.
– Jestem pewna, że tak wspaniałą nauczycielką dzieci zachwycają się każdego dnia. Zazdroszczę rodzicom pani wychowanków. To prawdziwy skarb taka nauczycielka przedszkola. Powodzenia zatem i proszę nic więcej nie zakładać do tej sukienki. Jest pani naturalna, szczęśliwa, spełniona… To największe zalety kobiety.