Bądź dumna z siebie. To nic nie kosztuje. To lekarstwo na Twoją zmęczoną i odpowiedzialną duszę.
To wreszcie szansa dla Twojego serca, jeśli spotka je zawód.
Codzienność nauczycielki przedszkola to kopalnia możliwości, nie zawsze pozytywnych. Musisz mieć alternatywę, musisz umieć się obronić przed swoim własnym zwątpieniem. Twoją bronią na zawsze pozostaną słowa wciśnięte w milczenia: „Mam miliony powodów do dumy”. Najważniejszy z nich brzmi najpiękniej: „Jestem nauczycielką przedszkola. Przemieniam świat”.
***
Staram się nie przerywać tej ciszy, w którą Magda wpadła z otwartymi ramionami niczym ptak ze zranionym skrzydłem… Pragnie latać, nie myśląc o konsekwencjach. Bo jest ptakiem, bo jest nauczycielką przedszkola. Bo kocha to, co robi, bo to jest wpisane w jego naturę, a w jej życie. Ta praca, nie inna. Pukam cicho, z jednej strony czuję, że nie powinnam, a z drugiej… Łączy nas z Magdą swego rodzaju więź, nie będę się gniewać, gdy mnie odepchnie. Chcę spróbować.
– Hej… Jest dobrze, prawda? Lepiej?
– Daj mi spokój!
– Ok, ok… Wejdę jeszcze raz i zacznę od początku…
– Iza, nie nadaję się do tej pracy… – w oczach Magdy nie dostrzegłam dwóch małych ogników… Zgasły, a ich miejsce zajęły wielkie, przezroczysto-srebrne krople, w których zobaczyłam smutek mniej więcej rozmiarów Magdy. Była wobec mnie bardzo zatroskana i oszczędna w słowach, ale w swym przekazie obłędnie bezpośrednia. Martwiłam się o nas obie. To ona dopingowała moje słabe strony, to rozmowa z nią była jak tabletka od bólu czegokolwiek. A dzisiaj? A teraz? Siedzi kompletnie bezradna. Przestała wierzyć w sens tego, co robi, a to, co już zrobiła, przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Kolejne w tym tygodniu niepowodzenia zatoczyły pętlę na jej sercu i ścisnęły tym razem zbyt mocno, aby można było je wyplątać z pajęczyny jej bardzo prywatnych wątpliwości.
– Hej, hej… niedowiarku, czy mi się wydaje, czy ktoś tu zapomniał, jakim jest cenionym, ambitnym i doświadczonym nauczycielem?
Nie masz powodów do dumy?
Nie wierzę w to. Niemożliwe… Jest ich przecież mnóstwo. Przypomnieć ci?
W ostatnim tygodniu zadzwoniłaś po mamę Ani, którą bolała główka, pokaszliwała i katar zatykał jej nosek tak uparcie, że ciężko było mu oddychać. Szklące oczy świadczyły o męczącej gorączce, a ogólna kapryśność dziewczynki, świadczyły o zbliżającej się chorobie. Mama była zajęta, nie mogła przyjechać, bo akurat złapałaś ją podczas ważnego spotkania z pracownikami. Jej mąż pracuje w innym mieście. Ze względu na charakter pracy, nie byli w stanie przyjechać po córkę. Rozumiałaś ich, prawda? Albo inaczej: w takich sytuacjach nie masz wyboru, aby się nad tym zastanawiać. Sytuacja była jednoznaczna i bardzo bezpośrednio dotykała Ciebie. Nadal nie widzisz powodów do dumy? Nic dziwnego, w ciasnym uścisku emocji nie da się usprawiedliwiać nikogo, skoro masz przed sobą chore dziecko. Mimo to… powiedziałaś:
„Wobec tego będę czuwała nad Anią, zrobię co w mojej mocy, aby skrócić jej czas oczekiwania na państwa. Wie pani, że nam nie wolno podawać żadnych leków? Więc jeśli gorączka skoczy wyżej, córeczka będzie potrzebowała szybkiej konsultacji z lekarzem lub chociaż podania syropku przeciwgorączkowego.”
I dodałaś na koniec:
„Proszę się nie martwić, zaopiekuję się Anią.”
***
Brakuje Ci powodów do dumy?
Wczoraj odbyły się zajęcia otwarte dla rodziców. Jedni przyszli, inni przybiegli, być może stali w korkach, może im nie pasowało, a może szef niechętnie zgodził się na wcześniejsze urwanie się z pracy? Dzisiejsza codzienność ludzi pracujących jest pokręcona do potęgi najwyższej. Żyję w tej rzeczywistości, ale nie umiem jej objąć, zrozumieć, zaprzyjaźnić się z nią. Przyszli. Usiedli, czekali, nie potrafili oderwać się od swoich spraw, które niemal widziałaś, jak krążyły im nad głowami… Podziękowałaś im, doceniłaś to, że znaleźli czas. Powiedziałaś, jakie to ważne dla dzieci i dla Ciebie. Uśmiechnęłaś się i zniknął ten dystans jak nieproszony gość, który wpycha się zawsze pierwszy i zajmuje miejsce w pierwszych rzędach. Poczuli się więc lepiej. Uspokoiłaś ich. Doświadczyli, że dzieci Cię lubią, współpracują z Tobą, rozmawiają na ciekawe tematy. Nie było między Tobą a dziećmi piekącego dystansu, nie było miejsca na wątpliwości. Nic dziwnego, tworzycie świetny zespół. Rozumiecie się i można Wam tej wzajemności pozazdrościć. Dlatego dystans tych dorosłych ludzi do Ciebie też zniknął. Skoro dzieci słuchają Cię z zainteresowaniem, rodzice też zaczynają słuchać. Pokaż im, co łączy Ciebie i dzieci, a więź nawiąże się pomiędzy Tobą a rodzicami. Pokaż im, jak cicho jest na Waszych zajęciach, a zamilkną pretensje pod Twoim adresem. Naucz rodziców życzliwości i przyjaźni za pośrednictwem kultury swoich podopiecznych. Przecież razem ją wypracowaliście. Rodzice się uspokoją, poczują bezpieczni, gdy pokażesz im, jak ich dzieci „są w Ciebie zaangażowane”.
***
Nadal mało powodów do dumy?
Rankiem Jagódka płakała. Nie pytałaś o powód. Wtuliłaś ją w swoje ramiona i pozwoliłaś, aby swoje smutki zostawiła w zagięciach miękkiej bluzki, którą dostałaś wczoraj od samej siebie. Dzieci płaczą, bo muszą wejść w świat dorosłych, muszą w nim przez chwilę uczestniczyć i zaistnieć, a to trudne. Ty to rozumiesz, dlatego nie pytasz: dlaczego? Sama też czasem płaczesz. Jesteś podobna do dzieci, jesteś nauczycielką przedszkola. Czasem też krzyczysz milcząc… ale ocierasz tylko łzy rogiem rękawa, bo nie możesz złamać się na pół. Pilnujesz się, bagatelizujesz. Jesteś bardzo dzielna. Bo kto nauczy dzieci najpiękniejszej wiary, która otwiera oczy na świat, która jak najintensywniejszy środek dopingujący, działa jak koło ratunkowe? Oczywiście, że Ty. To Twoje zadanie. Wiara w siebie to skarb. Ty masz tych skarbów całe mnóstwo. Rozdaj je więc, im więcej rozdasz, tym więcej do Ciebie wróci. Rodzice rzadko mówią: „dziękuję”, wiem coś o tym… ale
kiedyś jeszcze rozkosznie się zdziwisz,
gdy Twoje pomarszczone trudem życia dłonie, weźmie ktoś bez pytania i zamknie w swoje, silne i pełne dojrzałej miłości. I gdy tym razem będziesz musiała unieść głowę wyżej do chmur, a Twoje zdziwione wciąż niezmiennie mądre i ciepłe oczy zobaczą Twoich wychowanków, jak dziękują Ci bez słów. Bo tak ich nauczyłaś: że zdarzają się takie chwile w życiu, kiedy słowa nie są najważniejsze. Będą dziękować Ci złotym milczeniem i wszystko, cała ich opowieść będzie zbudowana z Twoich wartości, którymi nakarmiłaś ich młode dusze. Gdy spotkasz ich kiedyś, bądź dumna. Nie osiągnęliby tego wszystkiego, gdybyś Ty nie stanęła na ich drodze. Zwracałaś uwagę, doceniałaś, denerwowałaś się. W ich sercu zajęłaś ważne miejsce. Nie da się wymazać z serca kogoś, komu się ufało, na czyim ramieniu płakało się godzinami…, kto trzymał w ramionach, gdy gorączka wkradała się bez pytania w rozpalone małe ciałko. Nie da się oszukać rzeczywistości. Nie da się zapomnieć kogoś, kto brał każde zastępstwo za mamę…
***
Czy nadal ich poszukujesz?
A wtedy, gdy podeszła do Ciebie ta kobieta i Tobie pierwszej opowiedziała o tym, co nosiła w swoim sercu już od dawna, a Ty stałaś się pierwszą, której zaufała. I gdy rozmawiałyście długo, a na następny dzień ona przyszła z rumieńcem na twarzy i w czerwonej sukience. Pierwszy raz od bardzo dawna, od miesięcy, od czasu, gdy nie wierzyła, że jeszcze będzie to kiedykolwiek możliwe…
Za każdym razem, gdy rodzice dzielą się z Tobą ułamkiem ze swojego życia, to wielki powód do dumy. Często szukają u Ciebie wsparcia, czasem potwierdzenia, że postępują właściwie, a czasem po prostu chcą usłyszeć samych siebie. Gdy mówisz komuś o swoich problemach, zaczynasz znajdować rozwiązanie. Dobrze o tym wiesz, dlatego ich prowokujesz. Rozmowa z Tobą często jest dużym wyzwaniem dla rodziców, jest w pewnym sensie ryzykiem, ale warto się z nim zmierzyć. Ci dorośli ryzykują swoją prywatność, bo to nic innego jak powierzenie swoich strzeżonych sercem tajemnic komuś bliskiemu. I nie mylą się. Stajesz się bliska ich dzieciom, więc również im, łączą Was dzieci. Każdego dnia ci ludzie patrzą na Ciebie i coraz bardziej ufają nauczycielce swoich dzieci. Coraz lepiej jest im z tym zaufaniem i coraz mocniej zaprzyjaźniają się z nauczycielką, która jest w Tobie…
***
A Święta?
Gdy mała Dorotka recytuje z przejęciem życzenia pięknie się przy tym wydzierając, a pięcioletni Krzyś adoruje pięknie ustrojoną panią choinkę w tak urokliwy sposób, że o mało nie pospadają z niej bombki, gdy cała grupa śpiewa głośno kolędę, a przypadkowi przechodnie zatrzymują się pod oknami przedszkola…
Czy to nie jest Twoja zasługa, czy nie Ty jesteś odpowiedzialna za ten nastrój?
Czy to nie nauczycielka w swoim przedszkolu zostaje po godzinach, aby starannie ułożyć sianko w żłóbku, a na choinkę wycina betlejemską gwiazdę? Czy to nie ona jak dobry anioł nie ustawia krzesełek z bijącym sercem przed wigilijną uroczystością, której jest ozdobą i najwspanialszą autorką tego wieczoru? Czy to nie ona, zmęczona, spięta i uroczyście ubrana, podpowiada dzieciom zapomniane wersy życzeń i nastrojowych wierszy? Czy to nie ona jest sprawczynią pięknych i osobistych wzruszeń, pojednań i dłoni złączonych w spontanicznych silnych uściskach? Czy to wreszcie nie ona staje się tematem przyjemnej rozmowy przy świątecznej kolacji, powodem telefonicznych rozmów z dziadkami i wiadomości w pierwszych słowach listów wysyłanych poza granice naszego kraju… Czy to nie powód do wielkiej dumy, kiedy można stać się bohaterką i przemykać pomiędzy rozdziałami rodzinnych sag i usłyszeć: wczoraj Staś opowiadał o pani naszej prababci, z wypiekami na twarzy Ania zatańczyła taniec aniołków naszym znajomym, a Michaś oznajmił tacie, że kocha swoją panią Izę.
Czy szukać ich jeszcze więcej?
Nie trzeba, uwierz…
***
Nie potrafimy być dumne z siebie. Bo wciąż nieustannie wymagamy od siebie jeszcze więcej. W opinii społecznej nasz zawód wywołuje uniesienie kącików ust po obu stronach drwiącej twarzy tych, którzy biorą udział w dyskusji nad pozycją nauczycielek przedszkola w rankingu nauczycielskiej hierarchii. Gdybyśmy robiły to, czego od nas oczekują inni, nasze przedszkola zamieniłyby się w małe wyższe uczelnie, na których dzieci zdobywają umiejętności na poziomie studenta Oxfordu, a kompetencje językowe rozpoczynałyby się nauką na poziomie wymaganym od samych nauczycielek. Całe szczęście, że znamy swoją broń i bronimy się zdrowym rozsądkiem. I całe szczęście, że w przedszkolach pracują osoby, które znają definicję dziecka i postępują nie zgodnie z oczekiwaniami opinii publicznej, ale z dewizą Janusza Korczaka, przyjaciela nauczycieli przedszkola. Wielkiego, oddanego, przyjaciela dzieci, człowieka o wielkiej duszy i wielkich ramionach, który potrafił mentalnie i bezpośrednio ochronić przedszkolną rzeczywistość. Podoba mi się, że kierujemy się zasadą miłości, a przedszkole pozostaje dla dzieci. Cieszę się, że nauczycielka jest strażniczką wartości najważniejszych. Cieszę się, że pełnię tę wyjątkową rolę i co roku, gdy spotykam się przy świątecznym stole, z dumą unoszę głowę i z dumą, i znamiennym łaskotaniem w sercu oznajmiam świetnie zarabiającym i pracującym w znakomitych firmach i nerwowo prosperującym pracodawcom: Jestem nauczycielką przedszkola. Pracuję na pełnym etacie miłości.