Dorosły ma ten przywilej, że czasem może zrezygnować z jedzenia obiadu czy zrobić coś w odwrotnej kolejności. I z tego powodu wcale nie kończy się jego świat. Dzieciom nie pozwala się na minimalne odstępstwo od reguł. Bo dorosłym się wydaje, że zawali się dach nieba. Spróbujmy spojrzeć na dzieci jak na siebie, tylko trochę mniejszych, mniej zaradniejszych i zależnych. Od nas, dorosłych.
***
Był upalny, lipcowy dzień. Izabela pakowała swój plecak w góry. Tego samego wieczoru jej podopieczni pakowali swoje rzeczy do kolejnego przedszkola, w którym spędzą cały sierpień.
***
Moje ukochane góry – pomyślała Iza i z zachwytem odgarnęła włosy. Była dumna i szczęśliwa.
Tylko w górach las pachnie tak szczególnie, a gdzieś w nas rosną dystans i siła, aby stawiać czoła codzienności. Bo tu kończy się Ziemia, a zaczyna Niebo. Bo tu odbywa się fiesta dla zagubionych i zajętych myśli, dla słabych uczuć i gasnącej motywacji. W górach odbywało się coroczne święto, sabat przyrzeczeń, że zwolnimy – napojeni dobrym źródłem czasu, przestrzeni i śpiewem ptaków – z zamyślenia wytrąciła ją mgła unosząca się ponad szczytami. Zatrzymała się, aby zrobić zdjęcia. Była wdzięczna, że dobry los pokierował ją tutaj, gdzie mogła prawie dotknąć chmur. Była wdzięczna, że spotkała w swoim życiu ludzi, którzy zabrali ją w Tatry. Tam żyła cała prawda o pięknie. Miała nadzieję, że dzieci, które pożegnała w lipcu, spotkają na swojej drodze ludzi, którym zaufają i dzięki nim – rozłożą swoje słabe skrzydełka. Przecież każde dziecko je ma, każdy z nas je ma… Czasem je chowa, wciska do kieszeni, a nawet zaczyna się ich wstydzić. Iza wierzyła, że dzieciom, które ona spotkała w lipcu, ktoś kiedyś pokaże, jak niezwykły jest świat.
– Trzeba wierzyć. Inaczej bym tu nie weszła – pomyślała Iza i na jednym ze szczytów słowackich Tatr wymieniła imiona wszystkich swoich podopiecznych, których spotkała w lipcu w swoim przedszkolu. Wierzyła, że jako dorośli ludzie, będą bardzo szczęśliwi. Tak samo jak ona teraz.
Obejrzała się za siebie, sprowokowana czyjąś obecnością. Pięć saren stało nieruchomo i wpatrywało się w nią, były czujne, gotowe do ucieczki. Starała się nie oddychać. Sarny wyglądały przepięknie. Miała ochotę sięgnąć po aparat, ale bała się, że jeden ruch mógłby spłoszyć zwierzęta. To w końcu ich teren. Ona była tam tylko gościem. Od saren dzieliło ją kilkanaście kroków. Między nimi były strzeliste drzewa, pachnący mech i wierzchołki gór majaczące pomiędzy tym wszystkim, czego opisać nie sposób słowami. I wtedy w Izabeli odezwały się „zawodowe demony” – tak je nazywała: niewygodne uczucia, niezdyscyplinowane, ciężkie, których nie sposób pominąć, ale które mimo wszystko istnieją. Obiecała sobie, że nie zabierze ich ze sobą. Ale nie sposób uwolnić się od trosk, jeśli ma się tak wrażliwą duszę jak Izabela. Jednym z nich był – brak. „Brak”, po prostu. Dokuczał jak uparty skurcz w łydce podczas marszu. Był niematerialny, pulsował, żył, niewiarygodnie spijał energię. Brak stawał w drzwiach przedszkola zawsze pierwszego sierpnia. Był dobrze zakamuflowany, bo zlewał się z postacią małego dziecka i lokował gdzieś w nim, idealnie dopasowując do jego wzrostu.
***
Przedszkolak, który pierwszego sierpnia wchodzi do Twojej sali, jest gotowy, aby przyjąć Twoje warunki. Działa automatycznie, zna wszystkie zasady zachowania, wie, czego nie wolno, a kąciki w sali i toaletę zna jak własną kieszeń. Dla niego wakacje – to tylko zmiana miejsca. Pani nie ma większego znaczenia, bo i tak „one wciąż się zmieniają”. Nawet nie zdąży zapamiętać Twojego imienia, ani tym bardziej przywiązać się do Ciebie. Ono jest bardzo zmęczone, bo cały poprzedni miesiąc już funkcjonowało w podobnym układzie. I wie, że musi zgodzić się na Twoje reguły. Jest mu niedobrze od realizowania tematów o wakacjach, których znaczenia tak naprawdę nie rozumie. Wszyscy o nich mówią, ale czy wakacje to coś do jedzenia? Skoro są takie świetne, to dlaczego tego nie czuje? Dlaczego piasek potrafi być gorący, przecież w przedszkolnej piaskownicy jest chłodny i zmieszany z ziemią. Jak to możliwe, że nie widać drugiego brzegu morza, skoro rzeka, nad którą chodzą z panią topić Marzannę, ma dwa brzegi i w dodatku widać je bardzo wyraźnie? Brak miejsca na marzenia. Brak możliwości na zmianę postępowania, doświadczania życia w pełniejszym wymiarze, chociaż dotykania go wyobraźnią. To jest brak ułamka w równaniu zwanym życiem. Ułamka szczęścia.
***
Pierwszego sierpnia poznasz chłopca, może dziewczynkę. Ubrani będą podobnie jak dzieci z Twojego przedszkola, w którym pracujesz, w sumie niewiele rzeczy czy cech będzie je wyróżniać. Buzie ich będą gładkie, ładne, opalone tutejszym słońcem, trochę zmęczone rutyną poranków. Przyjdą, przebiorą pantofelki i przywitają wschodzące w ogrodzie słońce. Będą jak młode sarny, rozbiegane po lesie, szukające swojej przystani; delikatne, płochliwe, nieufne. Ten chłopiec i ta dziewczynka swoją przystań znajdą tutaj – w przedszkolu. Zachody słońca pożegnają w snach. W przedszkolu wyobrażą sobie wakacje z ilustracji; dzieci mają niezwykłą wyobraźnię. Od Ciebie dowiedzą się, że istnieje „wolny czas”, to jak wolny od harmonogramu dnia, zdeklarowanych godzin posiłków i zaleceń, kiedy można się bawić. W marzeniach pozwolą sobie na taki luksus. „Wakacje – czy to coś do jedzenia?” – kiedy usłyszysz takie pytanie, weź na kolana to maleństwo, które je zadało. To maleńkie serce nigdy nie popłynie statkiem, ani nie przeskoczy fal, nie dowie się, jak pachną lasy i jak „duże” są góry, nie zobaczy nic więcej poza ogrodem przedszkola. Może pójdzie do teatru, biblioteki lub do kina. Zobaczy Rynek miasta. Ale to miejsca, które go nie zaskoczą.
Pierwszego sierpnia przyjdą do Twojego przedszkola dzieci. To będą wyjątkowe, dzielne i zmęczone dzieci. Pamiętaj o tym. One trzydziestego pierwszego lipca zabrały swoje buciki z szafki z borowikiem, aby na następny dzień wprowadzić się do szafki z muchomorkiem. Te dzieci cierpią doskonale. Tylko one potrafią w tak idealny sposób udawać, że czują się tak, jak oczekują od nich rodzice posyłający je drugi miesiąc do przedszkola. To są dzieci, których rodzice – zarabiają na życie. Czas „wakacji” dla wielu dzieci to czas napięcia spowodowany zmianą przedszkola. To nie jest przygoda. Nawet jeśli nie chcesz – w nowym miejscu czujesz się spięty, Twoja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach, a przecież jesteś dorosły. Pomyśl o tym, jak czują się dzieci. One się cieszą, bo radość to jedyny sposób na zapomnienie o tym, że inni koledzy mają wolne lub odbierani są wcześniej i idą z rodzicami do parku. Pierwszego sierpnia dostaniesz pod opiekę dzieci, które czternasty miesiąc wstają rano do przedszkola. Są niewyspane. Są okradzione z wrażeń; to dzieci, które nie doświadczają życia tak jak ich rówieśnicy, jak nasze prywatne dzieci czy dzieci znajomych. Dlatego nie porównujmy ich, nie mówmy głośno, że tak być nie powinno. One już to wiedzą. Nie przypominajmy w ich obecności, że jesteśmy nimi zmęczeni, bo to je zaboli. Tak jest. Takie jest życie, bezwzględne, niełatwe; ryzykowne, aby mamom pozwolić na dłuższą nieobecność w pracy. Jak na wymagającym górskim szlaku, tam człowiek ma niewiele do powiedzenia. Codzienność. Wobec niej – musimy się często podporządkować. W wakacje dzieci mają prawo kreować swój mały świat i zdobywać nowe doświadczenia, sprawdzać się poprzez małe wyzwania, być z mamą i z tatą. A nie z panią w przedszkolu.
Pierwszego sierpnia przyjdą do Ciebie dzieci, usiądą w kole, a ty zaczniesz opowiadać im o wakacjach. Niektóre z tych dzieci zaczną Ci przeszkadzać, albo dokuczać kolegom. Nie będą Cię słuchać. Bo tego nie chcą. Pamiętaj o tym, że one są osiem godzin w przedszkolu. Muszą postępować według planu, który nie zawsze do końca im się podoba, który może ich męczy i nudzi, ale nie dlatego, że jest mało ciekawy. Nuda w tłumaczeniu dziecięcym oznacza… Tęsknotę. Dlatego odpuść realizację zamierzeń dydaktycznych, a dopuść realizację marzeń. Przytulaj je do siebie tyle, ile będą potrzebowały, pozwól im odpocząć, nie wymagaj, aby były aktywne, nieustannie aktywne, wciąż posłuszne. Chroń małe, wrażliwe i niedojrzałe myśli, nie pozwól wybiegać im za daleko, chroń ich główki przed słońcem i dbaj, by miały ubrane czapki. Na ile możesz, stwarzaj powody do radości. Pomyśl o nich, jak szybko musiały sobie wyjaśnić, dlaczego „wychodzą” z przedszkola jako ostatnie…
Pierwszego sierpnia podejdzie do Ciebie dziecko. Spojrzy na Ciebie, aby zapamiętać Cię wzrokiem i stawić się na zbiórkę, gdy będziesz wołała jego grupę. Będzie Ci się przyglądać jak Mały Książę, który starał się zrozumieć dorosłych. Zobacz w swoim podopiecznym małego motyla, który bije skrzydłami o szybę. Jest mu ciepło, dobrze i ma kwiaty na parapecie. Mimo to chce na łąkę.
Wiele dzieci na wakacje pójdzie na jedną, jedyną wycieczkę: do Twojego przedszkola. Dlatego przyjmij je z rozsądkiem i sercem. A całą resztę – zrealizuj w dzienniku.
***
Przytul tego chłopca i tę dziewczynkę, którzy przyjdą do Ciebie jutro z samego rana. To najlepsza rzecz, jaką możesz zrobić, aby przekonać je, że to będzie dobry dzień. Daj im rękę, a zobaczysz jak mocno ją ścisną. Pogłaskaj po nieuczesanej główce, pełnej życiowych mądrości. Pomyśl, jak wiele te dzieci musiały sobie wytłumaczyć. A o ilu jeszcze rzeczach, chwilach i uczuciach – nie mają pojęcia… Bądź z nimi na taką odległość, na jaką Cię dopuszczą. Nie przekraczaj ustalonych granic, uszanuj je, spróbuj zrozumieć. Daj swoim podopiecznym trochę więcej swobody. One słuchają Cię cały rok. Teraz Ty – posłuchaj, jak bardzo są zmęczone.
Karolina Turek – mama dwójki dzieci, nauczycielka przedszkola „zainspirowana” dzieckiem. Uwielbia pisać i tę pasję konsekwentnie łączy z zawodem, opisując swoje zawodowe doświadczenia zdobywane w pracy z dziećmi. Między wierszami Karoliny, spotyka się wrażliwość „o parę numerów za dużą” – jak sama o sobie mówi. Czasem jej to przeszkadza, a czasem pomaga w dostrzeganiu tego, co istotne w byciu nauczycielką. Stara się jak najwięcej mówić o empatii, stawiając ją za fundament w budowaniu swoich wartości. Autorka książeczki adaptacyjnej „Wkrótce będę przedszkolakiem. Książka wprowadzająca dziecko w świat przedszkola” i „Niekończąca się historia… Poradnik dla rodziców o tym, jak wprowadzić dziecko w świat przedszkola”, oraz książki „Nauczycielka przedszkola. Pomiędzy pasją a zagubieniem”. Pisząc bloga, konsekwentnie zadaje pytania o miejsce nauczycielki przedszkola w dzisiejszej edukacji, a także w zwykłej codzienności wielu rodzin. Blog traktuje jak wartościową przestrzeń, w której spotyka się coraz więcej nauczycieli przedszkola – świadomych swojego zawodu i otwartych na szczerą dyskusję.