Chcielibyśmy idealnego nauczyciela dla naszego syna.
Chcielibyśmy, aby szybko tu dorósł. Spodziewamy się pozytywnych zmian w jego rozwoju. Liczymy na pani zaangażowanie. Chcemy być z panią w ciągłym kontakcie. Chcemy mieć panią na wyłączność.
***
Dwie kobiety. Pierwsza odchyla głowę lekko w lewo jak w poradniku o niewerbalnych regułach udanego dialogu. Co jakiś czas wtrąca: yhy, hmm…, to niewiarygodne, ależ tak? Jej kapelusz z rondem niczym na niebie kometa, kołysze się w przeróżne strony, szukając punktu odniesienia. Zieloną bawarkę ta elegancka dama zamówiła pół godziny temu, parząc w kremowym czajniczku dwie niewielkie torebki. Z każdym łykiem zielonej herbaty wymagania obu pań rosną. Koleżanka z wysoko upiętą kitką, w kasztanowej koszuli i rdzawych bryczesach emanuje dziką radością, której wyraźnie brakuje tamtej pani. Obie dbają o zasady poprawnej komunikacji, pamiętając, iż język ciała jest niezbędny w dochodzeniu do wzajemnego porozumienia. Okazują sobie zainteresowanie, żywo gestykulując i co jakiś czas rozcierając sobie ramiona w geście ogromnego wsparcia, a nawet współczucia. Obie panie siedzą przy oknie, co jakiś czas zerkając w nie ze swego rodzaju nostalgią ogarniającą dziewięćdziesiąt procent kobiet w okresie jesieni. Podnoszą głos, nie zważając na pozostałych klientów. Zapewne są po pracy, mają dzieci i oczekiwania. Są przyjaciółkami, bo jedzą na pół sernik z rodzynkami, dbając o swoje samopoczucie i figurę. Oglądają zdjęcia swoich pociech, schodząc na temat frapujący je do tego stopnia, że zamawiają drugi kawałek sernika.
Za oknami kawiarni życie biegło lekkim galopem, przyspieszało. Dwie kobiety dyskutowały. Zainspirowane nauczycielką przedszkola, o której wyobrażenia sięgały nieba. Tymczasem ona była zwykłą kobietą. Lubiła lekki makijaż i wiosnę. Kochała. Tęskniła. Obawiała się. Była zwyczajna. Codzienna. Nauczycielka przedszkola. Niezwykła w oczach podopiecznych.
– … A czy ona mieszka z kimś? Z głową w chmurach nie będzie potrafiła zapanować nad dziećmi! Nie?! Jest samotna? To niedobrze… Nie będzie rozumiała naszych problemów… To jednak ma dzieci?! Oj, nie za ciekawie… Może często brać zwolnienia… A ma prawo jazdy? Nie? Oj niedobrze. Może się spóźniać, komunikacja jeździ przecież fatalnie! Jest z Krakowa czy z innego miasta? Skąd wiesz, że pochodzi z peryferii Gdańska?! To po co aż do Krakowa przyjechała, no chyba że tam pracy nie było… Nie za dobrze, będzie tęsknić za domem. Z Warszawy? Jeszcze lepiej, pewnie już zadziera nosa. A jak wygląda? Ma długie włosy? Oby je tylko splatała… Takie długie włosy to przecież kłopot… Nie? Aha, to krótkie… Wolałabym, aby pani mojego dziecka miała półdługie uczesanie. A wydaje ci się, że jest zadbana? Jak się ubiera? Na czarno? A to jakaś depresyjna osobowość, kto do dzieci ubiera się w czarne ciuchy?! Jednak na kolorowo? Byle nie za pstrokato, nadmiar kolorów rozproszy dziecięcą uwagę… A słuchaj, czy ona potrafi tańczyć? Mam nadzieję, że zna się trochę na tańcu klasycznym. Moja córka ma już pierwszą klasę baletową. Te przedszkolanki to chyba doszkalają się z różnych dziedzin… A nie wiesz, czy ładnie śpiewa? Bo chciałabym, aby mój syn rozwijał się muzycznie… Oczekuję, że ta dziewczyna pozna się na Aleksandrze i pojedzie z nim na wszystkie możliwe konkursy. Przygotowałam już miejsce na ścianie w kuchni. Na co? No kochana, jeszcze pytasz, oczywiście, że na dyplomy. Nasz Aleksander z pewnością pierwszy dyplom przyniesie już za parę tygodni. A czy ta dziewczyna gra na pianinie? Nie gra?! O matko! Jaka szkoda! Syna posłaliśmy na pianino, miałam nadzieję, że w przedszkolu będzie miał szansę na dodatkowe lekcje. A co z angielskim? To chyba normalne, że zajęcia odbywają się po angielsku? Pytałaś, czy na pewno jest w każdej grupie? No przecież nawet pod uwagę nie biorę, żeby angielskiego nie było w tym przedszkolu. Aleksander ma wprawdzie dopiero 3 lata i 11 miesięcy, ale zna już sto dwadzieścia angielskich słówek, niech kontynuuje naukę, to przecież taki przyszłościowy język!… Nasza logopedka, u której Oluś dzieli już wyrazy na głoski, zaleca nam dodatkowe ćwiczenia w domu, no ale co ona sobie myśli, ze ja w domu to mam czas, żeby ćwiczyć?! Niech zajmie się tym przedszkole. To w końcu do nich należy. No a co ze sportem? Mam nadzieję, ze wychodzą na dwór na długie spacery, zostawiłam w półce kalosze i pelerynę dla mojego Olka, to takie zdrowe wychodzić o każdej porze roku. A byłaś już może w salach? Słyszałam, że są świetnie wyposażone, mają piękne i drogie zabawki, nasz syn nie może się przecież nudzić. Ogród z pewnością ma wspaniały plac zabaw! W końcu rodzice płacą, to chyba fundusze spokojnie wystarczają na wyposażenie całego przedszkola… Słuchaj, w tej nowej drogerii kupiłam świetne pampersy, trzy razy bardziej chłonne. Co?! Słyszałaś, że w państwowych to wymagają samodzielności w toalecie? Eee tam, porozmawiam z tymi dziewczynami, na pewno zgodzą się na te chłonne nowości, przecież to o wiele wygodniejsze… A poza tym to kiedy ja mam to jeszcze robić? Cały dzień spędzam w pracy, Oluś w „Kids clabie” jest bez przerwy w superchłonnych majtusiach, więc skoro tam płacę i nie ma problemu, to myślę, że tym bardziej nie będzie w przedszkolu. No dobrze, kochana, tak się cieszę, że nasze pociechy będą razem w grupie, to przecież bardzo przyjemne mieć przyjaciela w nowym miejscu. Muszę jeszcze skoczyć na zakupy po szynkę. Poproszę, aby panie robiły Aleksandrowi kanapki wyłącznie z tą szynką, mam sprawdzonego dostawcę. Co?! Nie można…? A że sanepid i zbiorowe żywienie? Ale co ma jedno do drugiego? No to przecież jeszcze idę im na rękę, przynosząc swoje jedzenie…
***
Czy ktoś zapytał Cię, jak się dzisiaj czujesz?
A może ktoś rozpoczął z Tobą rozmowę, zupełnie nie zadając Ci pytań?
Czy ktoś podziękował Ci za to, że nieustannie się doskonalisz i chcesz o dziecku widzieć jeszcze więcej?
Czy oni wiedzą, ile wysiłku kosztuje Cię bycie za wszystko odpowiedzialnym?
Oni mają na Ciebie przepis. Jak na udany dzień, na słodkie ciasto z owocami, na sukces. Powinnaś być świetna z każdej dziedziny ich życia. Wyposażona w szereg nowych umiejętności. Powinnaś pracować jeszcze intensywniej. I być zawsze szczęśliwa. A Ty masz swoje marzenia, lepsze i gorsze dni, motywacje duże i małe. Też czasami zarwiesz noc, za kimś tęsknisz lub ktoś opuścił Twoje serce. Jak każdemu, Tobie też należy się „przywilej samopoczucia”, jakiekolwiek by ono nie było. Rodzice. Pełni oczekiwań. Zainspirowani sukcesem swojego dziecka. Chcą skraść Twoją uwagę. Chcą mieć Ciebie na wyłączność. Pełni oczekiwań. Zainspirowani sukcesem swojego dziecka. Zakochani w różnorodności. To ją biorą za swoje credo, gdy przekraczają próg przedszkola.
***
Ze skrytych łez, szczypty prywatności i garści kobiecości, spróbuj zbudować pałac. Zamieszaj tę zaprawę i posyp wrażliwością. I dodaj jeszcze trochę siebie. Czego Ci zabraknie, abyś mogła powiedzieć o sobie: jestem nauczycielką przedszkola. Udało mi się zmienić świat?
Zrozumienia,
że pracujesz z grupą, a nie z jednym Aleksandrem, a Antosia nie jest dla Ciebie jedyna w grupie dwudziestu czworga innych dzieci. Że swoje zainteresowanie dzielisz na dwadzieścia pięć, a swoją uwagę mnożysz razy nieskończoność. Że wiele nie zależy od Ciebie, a sama zależysz od wielu czynników, których nie jesteś autorką. Że prosisz ich o współpracę nie dlatego, że sobie nie radzisz, ale dlatego, że zawsze masz nadzieję. Że czasem samej brakuje Ci środków do celu. I że masz przed sobą wiele zamkniętych drzwi.
Po drugiej stronie oni. Niczym falujące morze. Oczekują, że zawsze będą mieć widownię, zrozumienie i władzę. Tymczasem brak im wiedzy podstawowej. Wolą zmagać się z falami i przeciwstawiać im swoje argumenty. Rzadko mają czas, aby popatrzeć na morze z perspektywy dziecka. A Ty zbierasz muszelki do czapki z daszkiem. I wytrwale budujesz budowle z piasku, widzisz w tym działaniu sens.
***
Po upływie jakiejś godziny, te dwie tak różne od siebie panie, odniosły talerzyki po serniku i torebkach parzonej herbaty. Przeglądnęły się w lustrze wiszącym na drzwiach i wróciły do swojego stolika. Na koniec ich długiej wizyty, ta pierwsza dodała półgłosem:
– Przecież… to takie łatwe zaprzyjaźnić się z dzieckiem. Nic prostszego. Do tego nie trzeba ani czasu, ani pieniędzy. To przecież dzieje się samo… Praca z dziećmi nie wymaga za dużego wysiłku.
– Zupełnie nie rozumiem tych nauczycielek przedszkola. Przecież one tylko mają bawić się z dziećmi. A to takie wrażliwe środowisko…
I wzruszając ramionami, zwróciły się w kierunku wyjścia.
Karolina Turek – mama dwójki dzieci, nauczycielka przedszkola „zainspirowana” dzieckiem. Uwielbia pisać i tę pasję konsekwentnie łączy z zawodem, opisując swoje zawodowe doświadczenia zdobywane w pracy z dziećmi. Między wierszami Karoliny, spotyka się wrażliwość „o parę numerów za dużą” – jak sama o sobie mówi. Czasem jej to przeszkadza, a czasem pomaga w dostrzeganiu tego, co istotne w byciu nauczycielką. Stara się jak najwięcej mówić o empatii, stawiając ją za fundament w budowaniu swoich wartości. Autorka książeczki adaptacyjnej „Wkrótce będę przedszkolakiem. Książka wprowadzająca dziecko w świat przedszkola” i „Niekończąca się historia… Poradnik dla rodziców o tym, jak wprowadzić dziecko w świat przedszkola”, oraz książki „Nauczycielka przedszkola. Pomiędzy pasją a zagubieniem”. Pisząc bloga, konsekwentnie zadaje pytania o miejsce nauczycielki przedszkola w dzisiejszej edukacji, a także w zwykłej codzienności wielu rodzin. Blog traktuje jak wartościową przestrzeń, w której spotyka się coraz więcej nauczycieli przedszkola – świadomych swojego zawodu i otwartych na szczerą dyskusję.