Archiwum miesiąca: luty 2017

Kiedy na mnie popatrzysz?

Puść swój wstyd jak balonik, wysoko w niebo.
A poczujesz, jak wiele miejsca dla dobrych wydarzeń
zrobiło się wokół ciebie.

Wbiegła do sali, potykając się o małe krzesełko, które odsunięte nie pasowało do ładu i porządku otoczenia. Wyglądało, jakby czekało na jakikolwiek ruch albo przynajmniej właściciela. Monika przysunęła je do stolika, łapiąc się za miejsce, w którym natychmiast pojawiło się różowe znamię. Z biurka zabrała notatki. W progu zatrzymało ją to samo, co przed dwoma tygodniami: to samo uczucie, tylko że intensywniej chwyciło za gardło. Ścisnęło w przełyku i jak przeziębienie, wtapiało się w jej skromną osobę. Wstyd. Zakleszcza się w umyśle jak natrętna myśl i blokuje dostęp krwi do pomysłów na zmianę tego męczącego stanu. Wstydziła się, a czas działał tylko na jej niekorzyść. Termin zajęć otwartych dla rodziców zbliżał się małymi kroczkami, depcząc jej po piętach i dezorganizując zwykłą codzienność. Co robi człowiek, kiedy wstyd paraliżuje jego inwencję, pragnienia i energię, aż trafia do serca, pustosząc je do cna… Co robi człowiek, kiedy gaśnie w nim motywacja? Gra role drugoplanowe, a że robi to tak dobrze, nikt nie podejrzewa, jakim kosztem zdumiewa innych.

Kiedy zaczynała pracę w zawodzie nauczycielki przedszkola, nie myślała o przyszłości. To był plan długoterminowy, a ona koncentrowała się głównie na tu i teraz. Cieszyły ją dzieci. Czas płynął, czasem przyspieszał, innym razem zwalniał. Gdy zamykała drzwi o ósmej, zaczynała się wiosna w jej seledynowej sali z oknami wychodzącymi na ogród. Otwierała je zwykle przed pracą,  zatrzymywała wzrok na drzewach czereśni, o każdej porze roku niezmiennie dostojnych i żywych. Przedszkole było jej częścią, niepewność dopełnieniem, myśl o tych wszystkich rodzicach mieniła się niepokojem, uciskiem w żołądku i niezdecydowaniem. Którego do tej pory nie doznała.

– Nigdy wcześniej tak się nie czułam… – powiedziała, patrząc mi przez ramię, jakby rozmawiała z drzewami w ogrodzie, a nie ze mną.

– Bo dotarłaś do całkiem nowego znaczenia tego zawodu. Odkryłaś w sobie nowe uczucia, pochodne i odcienie tych całkiem podstawowych. Chcesz, aby dostrzegali to, co jest ważne: waszą niezwykłą pracę, opartą na wzajemnej przyjaźni, na jej fundamentach. Zależy ci na tym, bo pracujesz już trochę lat i doszłaś do wniosku, jaką funkcję powinno pełnić przedszkole: nauczyć relacji z drugim człowiekiem. Bo gdy pójdzie w świat i będzie otaczało się dobrymi ludźmi – będzie szczęśliwe. Na udanych relacjach z ludźmi opiera się nasze udane życie. To prosta filozofia, o której po raz pierwszy dowiadujemy się w przedszkolu.

– A oni przychodzą tutaj i sadzają w pierwszych rzędach armię wątpliwości, obok brak czasu, a sami uciekają w myślach do swoich spraw osobistych. W pewnym momencie poczułam, że ci wszyscy rodzice będą mnie oceniać, zadając sobie wciąż te same pytania: czy ona jest tym właściwym nauczycielem, właściwą osobą dla mojego dziecka, czy ona przygotuje je do życia? Te pytania są naturalne w środowisku rodziców. Te pytania czynią mnie mniej zdecydowaną, dyskwalifikują moją motywację. Czuję się sztucznie, stojąc na środku. To dla mnie duże wyzwanie.

– Monika, to nie wstyd. Akurat wiem, o czym mówisz. Zatrzymuje cię wiedza zdobywana przez wiele lat pracy, wiedza na temat dziecka: że ono rozwija się powoli, w swoim tempie, według swoich warunków. A rodzice chcieliby więcej, szybciej, już. Wiem, obawiasz się, ze ich zawiedziesz, że nie będą w pełni zadowoleni, że nie dosięgnie ich satysfakcja. Te niepewności, strachy i pytania – to są twoje doświadczenia, z których budowałaś siebie w roli nauczycielki przez wiele lat. Miotasz się pomiędzy pasją a zagubieniem, bo jedna strona ciebie uwielbia to, co robisz, a druga jest zagubiona w tym wszystkim, co dzieje się na zewnątrz, poza twoim sercem. To balansowanie pomiędzy tym, kim jesteś, a tym, jak postrzegają cię inni, wciskając cię w ramy nauczyciela, o którym mają przedawnione, nieprawdziwe wyobrażenia. Chcesz zrobić te zajęcia na najwyższym poziomie. To zrozumiałe, jesteś nauczycielką przedszkola. To zawód, który stawia wielkie wyzwania każdego dnia.

***
Cofnęła się z progu i zdjęła pospiesznie buty. Zrobiła trzy kroki i zajęła zaledwie róg dywanu. Brak pewności siebie wypełniał ją po sam czubek palców, które nie były w stanie nie drżeć, aby rozpiąć guziki płaszcza. Było jej gorąco i zimno na zmianę, wmawiała sobie, że najprawdopodobniej zachoruje, wczesną wiosną zwykle dopadał ją ból gardła. Pracowała sumiennie, dzieci ją uwielbiały, chciała tu przychodzić. Za zamkniętymi drzwiami czuła się jak ryba w srebrzystej, czystej wodzie, w której mogła oddychać i spędzać długie godziny, traktując swoją pracę jak wartościowy czas, darowany od losu. Stała tak przez jakąś chwilę, dopóki dźwięk telefonu nie wyrwał jej z zamyślenia. To Piotr, o którym całkiem zapomniała, ze umówili się po pracy na zakupy.

***
Ramiona Izabeli pokryła gęsia skórka, stanęła niedaleko, chowając się w zaułku schowka, w którym trzymały z Moniką pomoce do zajęć. Widziała to dokładnie: rodzice koncentrowali się na smartfonie, mniej na swoim dziecku. Pilnowali ekranu urządzenia, gdy tymczasem mieli przed sobą swój skarb roześmiany, działający, twórczy, pełen nadziei, że nareszcie będzie najważniejszy dla swoich rodziców. Dlaczego dorośli ludzie nie uwiecznią tych dwudziestu minut w swojej pamięci, sercu, w uśmiechu, który dziecko zapamięta na dłużej niż setki razy odtwarzany na ekranie obraz swojej małej buzi, krótko roześmianej i na której maluje się pytanie: kiedy tata wreszcie przestanie patrzeć w telefon? – Ból koncentruje się w niebieskich, szeroko otwartych, dziecięcych oczach. Brak zainteresowania mamy i taty boli. Uwierzcie.
Dzisiejszy świat jest nie do pojęcia dla dzieci. Jak to dobrze, że nauczycielki przedszkola patrzą na nie z uznaniem i radością. Dzieci dobrze o tym wiedzą.

***
Gdy dzwonił domofon przed rozpoczęciem zajęć, dzieci z podkówkami na twarzach opuszczały salę. Przecież zaraz miały wystąpić, miały być takie ważne, a ich pani obiecywała, że będą świetnie się bawić, odkrywać, znowu działać! Rodzice tłumaczyli się brakiem czasu, pośpiechem, zakupami, kolejkami, korkami… Gdy stali w drzwiach, patrząc w telefon, dopytywali, czy wszystko w porządku. Nic nie jest w porządku. W Izabeli odezwał się milczący niepokój o przyszłość. O to, do czego zmierzamy tą drogą? Niewłaściwą, na skróty; pozbawiając siebie wrażeń, emocji i wzruszeń, na które to właśnie teraz jest czas. Bo nie można odkładać ich na później. Później znikną, zatracą się, zdezaktualizują. Te chwile szczęśliwe. Najszczęśliwsze. Nauczycielki dbają o jakość relacji z dziećmi. One wiedzą najlepiej, że czas nie stoi w miejscu. One oddają grupy do szkół, zaczynając za nimi tęsknić już dużo wcześniej. Już w pierwszej grupie trzylatków, oddają maluszkom sporą część siebie.

Iza zamiast ciszy, słyszała dźwięk naciskanych pikseli, przycisków należących do aparatów, które błyskały na zmianę, odbijając światło zapalonych lamp… Izę drażnił widok wpatrzonych w ekrany, nieruchomych twarzy, jakby ktoś zabronił im się uśmiechać. Dzisiaj ludzie zapominają o zachwycie, wstydzą się przeżywać, są szczęśliwi, ale wyłącznie w środku samych siebie. Nie pokazują na zewnątrz, co sprawia im wielką radość, nie uczą tego swoich dzieci. Nauczycielki przedszkola nie kryją emocji. Są autentyczne i za to dzieci je kochają.

***
– Na czym się koncentrują? Na moim makijażu? Stroju? Figurze? Nie przychodzą tu dla mnie, dlaczego więc wszystkie aparaty skierowane są na mnie? Czy potem analizują całe zajęcia jeszcze raz? Komu je pokażą? Dlaczego nie schowają tych wszystkich gadżetów, które sprawiają, że czuję się okropnie? Czy są w stanie podzielić uwagę na tyle, aby równo obdarzyć uwagą swój telefon i dziecko pracujące najlepiej jak potrafi? – Monika miała pretensje do mnie, jakbym znała odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie miałam jej tego za złe. Rozumiałam ją, też przechodziłam przez tę górę pytań bez odpowiedzi. Nie umiałam jej pomóc, musiała poczekać, aż pojawi się w niej zgoda na nowy bieg wydarzeń.

***
Nie patrz na nie, zostaw je z tyłu głowy: te myśli, że oni cię kamerują, że chcą mieć jak najlepsze światło i komórkę pod najlepszym kątem. Pamiętaj, że to ty jesteś autorką tego spotkania. To ty przygotowujesz scenariusz, bo ty jesteś profesjonalistką. Nie martw się. Są ciekawi, to pierwszy argument, dla którego tu są. Traktują te zajęcia trochę jak przedstawienie, widowisko, a ciebie – jak dobrą aktorkę. Przyjdź na te zajęcia dla dzieci. To dla nich ważna chwila. Przygotuj się na pewien dyskomfort, pamiętasz? Nasz zawód przypomina wędrówkę w góry z plecakiem pełnym marzeń i przygód, wypchanym dobrym nastrojem. Skorzystaj z tej wiedzy, wyrusz o świcie i łap ciepły wiatr w dłonie. Smakuj powietrze, dostrzegaj szczegóły i ciesz się chwilą. Zawód nauczycielki przedszkola jest podróżą po coś. W góry też idziesz, aby dojść do jakiegoś celu. Nie musi to być szczyt, może być dolinka. Ale cieszy równie mocno. W zawodzie nauczycielki nie zatrzymasz się i nie powiesz, że już wszystko wiesz o dziecku, że zdobyłaś jego miłość i to zwalnia cię z obowiązku dalszej wędrówki. Będziesz odkrywać nowe szlaki, będziesz wpadać w ramiona nowych, różnych emocji, bo świat się zmienia, bo większość uczuć się dezaktualizuje, bo na nastroje dorosłych nie mamy wpływu.

Zapraszając na zajęcia otwarte, zapraszasz rodziców w podróż, której celem jest dziecko. Pomagasz rodzicom dotrzeć do niego, pokazujesz, z czym sobie nie radzi, z czym jeszcze ma problem, a co może być powodem do dumy i radości. Stań na środku dywanu, złap wiatr w żagle, uśmiechnij się do wpatrzonych w ciebie tak uważnie, smartfonów, tabletów i telefonów. A potem weź dzieci pod swoje skrzydła i dodaj im odwagi. Niech zaskoczą swoich rodziców, pokażą im, jaką wartością są takie zajęcia, jak lubią osiągać sukcesy i jak ich nauczycielka patrzy na nich swoimi roześmianymi oczyma, jak bierze ich za ręce, nie mając przy tym nic, co mogłoby ją mocniej absorbować niż uścisk jej podopiecznych. Niech dzieci same swoim działaniem i szczęściem opowiedzą rodzicom, jak zmienił się tu ich świat. Nie do poznania.

Jesteś nauczycielką przedszkola. Przemieniasz świat dzieci. Poczekaj jeszcze chwilę, a zobaczysz, jak poprzez twoje zwykłe działania, dzieci zaczną zmieniać świat swoich rodziców.


Karolina Turek – mama dwójki dzieci, nauczycielka przedszkola „zainspirowana” dzieckiem. Uwielbia pisać i tę pasję konsekwentnie łączy z zawodem, opisując swoje zawodowe doświadczenia zdobywane w pracy z dziećmi. Między wierszami Karoliny, spotyka się wrażliwość „o parę numerów za dużą” – jak sama o sobie mówi. Czasem jej to przeszkadza, a czasem pomaga w dostrzeganiu tego, co istotne w byciu nauczycielką. Stara się jak najwięcej mówić o empatii, stawiając ją za fundament w budowaniu swoich wartości. Autorka książeczki adaptacyjnej „Wkrótce będę przedszkolakiem. Książka wprowadzająca dziecko w świat przedszkola” i „Niekończąca się historia… Poradnik dla rodziców o tym, jak wprowadzić dziecko w świat przedszkola”, oraz książki „Nauczycielka przedszkola. Pomiędzy pasją a zagubieniem”. Pisząc bloga, konsekwentnie zadaje pytania o miejsce nauczycielki przedszkola w dzisiejszej edukacji, a także w zwykłej codzienności wielu rodzin. Blog traktuje jak wartościową przestrzeń, w której spotyka się coraz więcej nauczycieli przedszkola – świadomych swojego zawodu i otwartych na szczerą dyskusję.

nauczycielka_blog